W mieście grasuje kolęda. Nawet byłabym zaprosiła księdza, zwłaszcza, że na dworze okropnie wieje i widzę z okna, że bidulek cały już siny, a i szczerego błogosławieństwa nigdy dosyć, ale nie jestem tu sama: na zapleczu mam ducha dawnego sklepikarza, który był Żydem i obawiam się, że byłby to nietakt. Swoją drogą, niektórzy naprawdę nie wiedzą, kiedy wyjść z pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz