Nie dalej, niż wczoraj, znalazłam na fejsie post z profilu Postrekurencyjny, zaczynający się słowami: "Jebać tę książkę, jej autora i każdego kto ją czytał" - najwybitniejsze dzieło post-post-postnowoczesnej krytyki literackiej... Jakaś tam prowokacja. Euroameryka przywykła myśleć o sobie, że jest sterem, żeglarzem, okrętem, oceanem i pępkiem świata, że wszelkie idee z niej wyszły i w niej się kończą, więc żadnej szczególnie nie ceni. Wyobrażam sobie sytuację, w której dwóch panów o nieokreślonej profesji, z wyższym wykształceniem i w marynarkach mówi sobie na zakończenie sporu: - Jebię twoją matkę! - To ja twoją jebię, w dupę! - po czym rozchodzą się, nadąsani. Nosi to pewne cechy prawdopodobieństwa. Oczywiście, pozostaje jeszcze instynkt samozachowawczy, który nakazuje jednakowoż, by nie obrażać wulgarnie najpopularniejszej w okolicy drużyny piłki nożnej w pobliżu licznie zgromadzonych pod spożywczym kibiców, ale, mój boże, to przecież dzicy!... Arcybiskup katolicki na jawne znieważanie swojej religii zareaguje, być może, wypuszczeniem listu otwartego, papież poruszy temat w orędziu noworocznym, zresztą, większość katolików nie pojawia się w kościele wcale, a sprawą pochodzenia Ducha św. nikt już nie zawraca sobie głowy, naprawdę! Ale są na świecie różni dzicy, którzy parę spraw, na przykład swoją wiarę, traktują serio. Internet rozzuchwala, druk rozzuchwala, ale nie chroni, jak widać. Zabójcy z Francji zdecydowali się na poważną reakcję, bo po prostu potraktowali obrazę poważnie.